Moja wizytówka

Henryk Stokłosa


Komu zależało na listach?

  • 18 sierpień 2007

Czy pseudoekolodzy Sienkiewiczowej ujawnili, słynne już, listy ze swoimi nazwiskami?

Show must go on (czyli: Przedstawienie musi trwać). I trwa nadal. W ubiegłym tygodniu grupa najbliższych współpracowników Ireny Sienkiewicz zorganizowała przedstawienie pod budynkiem pilskiej policji. Jeden z najaktywniejszych działaczy wystąpił nawet w kominiarce i z zawieszoną na szyi tabliczką ze swoim numerem PESEL. Wszystko przez tajemniczą listę z nazwiskami sporządzoną w pilskiej komendzie. Komu i do czego tak naprawdę była ona potrzebna?

Dwa lata temu, na prośbę stosownych organów, pilska policja udostępniła listę z nazwiskami osób skarżących się na odory z Farmutilu. Lista z nazwiskami trafiła do pilskiej delegatury WIOŚ oraz do biura rady powiatu. Radni nie otrzymali jednak nazwisk, ze względu na przepisy ustawy o ochronie danych osobowych mogli dostać tylko informację w sprawie ilości interwencji w rozbiciu na poszczególne miesiące.

Po publikacji w tygodniku „NIE” sugerującej, że lista trafiła do właściciela Farmutilu, ludzie ze stowarzyszenia Sienkiewiczowej podnieśli larum. Rewelacjom gazety zaprzecza rzecznik Farmutilu, Marek Barabasz: - Przecież ta gazeta jest pismem satyrycznym i nie można traktować jej jako źródła informacji. Nawet nie wysyłamy tam sprostowań, choć ostatnio napisano tam masę bredni na temat Henryka Stokłosy.

W gronie pilskich samorządowców natychmiast pojawiły się spekulacje o tym, kto mógł wynieść ową listę z biura rady. W najprostszym rozumowaniu osobą tą mógł być Waldemar T. Piątek, radny powiatowy, który współpracuje z redakcją „NIE” i niejednokrotnie w przeszłości opisywał na łamach tej gazety osoby z pilskiego świecznika; znany jest ze swoich zajadłych ataków na swoich przyjaciół, takich jak Stanisław Zdybał czy Henryk Stokłosa, itp.

Niewykluczone, że listę z biura rady wyniósł radny Marian Martenka, jeden z najaktywniejszych działaczy SEPZN. Informacje te potwierdza osoba działająca w stowarzyszeniu. W kręgu podejrzeń znalazła się też radna Hanna Gapińska z Kaczor, również ściśle współpracująca ze stowarzyszeniem Sienkiewiczowej. Martenka i Gapińska są znani z publicznie manifestowanej wrogości do Stokłosy.

Nieprzypadkowo zatem działacze SEPZN sugerują, że listy miały trafić właśnie do rąk Henryka Stokłosy, aby wiedział, kto donosił policji w sprawie odorów. W minionym tygodniu, w specyficzny dla siebie sposób, postanowili zaprotestować w tej sprawie przed pilską komendą policji.

- To jakiś niesmaczny żart. Grupka oszołomów ubiera się w kominiarki, wymachuje plakatami, robiąc przy tym poważne miny, by wieczorem spotkać się i świętować kolejny sukces. Myślę, że coraz mniej osób daje się nabrać na metody stosowane przez tych ludzi mimo, że przynoszą ze sobą nawet rekwizyty i przebrania. Bardziej mi to przypomina kabaret, niż deklarowaną troskę o ekologię – komentuje całą sprawę Marek Barabasz, który dodał, że o swoich podejrzeniach w sprawie Martenki i Gapińskiej pracownicy Farmutilu poinformowali w minionym tygodniu prokuraturę.

- O tej liście mówiono już w ubiegłym roku, przed wyborami do parlamentu. To miała być precyzyjna manipulacja, w której wykorzystano tygodnik specjalizujący się w atakowaniu różnych osób – twierdzi nasz informator z kręgu osób działających w stowarzyszeniu – nazwisko Stokłosy miało być tylko magnesem, który spowoduje zainteresowanie mediów. Termin również jest nieprzypadkowy, bowiem zbliżają się wybory samorządowe, w których mają wystartować czołowi działacze stowarzyszenia. Kolejne prowokacje, mające utrzymać ich w zainteresowaniu mediów i opinii publicznej są już w przygotowaniu.


Dane kontaktowe

Biuro Henryka Stokłosy

Śmiłowo, ul. Pilska 48
64-810 Kaczory

  henryk.stoklosa@farmutil.pl

  tel. 67 281 41 40

  kom. 667 984 000

  fax 67 281 41 44


 

Rzecznik Prasowy

Marek Barabasz

  rzecznik@farmutil.pl

  kom. 667 984 040